77 Rocznica Walk na Porytowym Wzgórzu, 13 czerwiec

77 Rocznica Walk na Porytowym Wzgórzu, 13 czerwiec

W czasach tzw. słusznie minionych, rocznica bitwy partyzanckiej na Porytowych Wzgórzach, czczona była z wielką pompą, jako największa bitwa na ziemiach polskich. Wielka polana przy pomniku poległych gwardzistów zapełniała się po brzegi przedstawicielami najwyższych władz państwowych i wysokich rangą wojskowych. Licznie przybywali robotnicy z wielkich zakładów pracy, kombatanci rzeczywiści i urojeni, mieszkańcy regionu. Sytuacja zaczęła się stopniowo odwracać po tzw. zmianie ustroju, na ten właściwy i jedynie słuszny. Znikali po kolei oficjaliści z Warszawy, później z województwa. Z czasem zakazano udziału wojska. Na „placu boju” pozostały jedynie władze samorządowe, harcerze, motocykliści,  rekonstruktorzy i mieszkańcy regionu , którzy nic sobie nie robią z oficjalnych zakazów.

Cóż zatem się takiego stało w tym miejscu, że narracja uległa tak dramatycznemu zwrotowi. Jak uczy historia w wielkim kotle Niemcy zamknęli kilku tysięczne zgrupowanie partyzanckie, złożone z Sowietów i Polaków – różnych orientacji politycznych. Wspólnym i jedynym celem otoczonych partyzantów było ratowanie życia a więc rzecz najważniejszą, o którą nie można mieć do nikogo pretensji. Pomija się fakt, że to partyzanci NOW AK, a więc zdawało by się z opcji właściwej, wnieśli największy wkład w zwycięstwo tj. wyprowadzenie z okrążenia osaczonych; znali bowiem doskonale teren i służyli jako przewodnicy. Podnosi się natomiast fakt, nomen omen, historyczny, udziału w bitwie partyzantów sowieckich, identyfikowanych jako rosyjskich, czyli wrogich, wtedy i dziś. W tym miejscu rodzi się pewien dysonans, bowiem największy odsetek partyzantów Sowieckich stanowili Ukraińcy, tak dziś hołubieni, a wręcz w Polsce ubóstwiani. Etniczni Rosjanie – czyli wrogowie stanowili dopiero trzecią po Białorusinach grupę narodowościową.

Politycy w swej narracji doprowadzili do stanu, w którym krótkotrwały sojusz z wrogiem, zawarty w celu ratowania życia, uznawany jest wręcz za zbrodnię, natomiast samotna klęska w kompromitującym stylu pod Osuchami, dwa tygodnie później w puszczy solskiej, gdzie w identycznej sytuacji, polscy partyzanci nie podjęli wspólnych działań z Sowietami i w skutek czego 900 z nich zginęło – uznawana jest za postawę właściwą. A później się dziwimy, że tacy dajmy na to Francuzi wytykają nam świętowanie i kultywowanie kultu klęski. Takie dosyć osobliwe rozumowanie polityków pachnie próbą poprawiania historii.

Na przekór wszystkiemu Grupa nasza uczestniczyła w uroczystościach, oddając w ten sposób hołd partyzantom „Ojca Jana”. My w naszej Grupie nie wartościujemy krwi przelanej, na tę lepszą i tę gorszą. Stając przed majestatem śmierci wszyscy mamy obowiązek (politycy też) uszanowania zmarłych. Kto czyni inaczej pokazuje, że wyrósł w tradycji  kultury i cywilizacji stepowej.

Na uroczystości odbyło się ślubowanie harcerskie piątki harcerzy ze szkoły w Harasiukach. W dalszej części  ŚZŻAK o. Nisko-Stalowa Wola wręczył odznaczenia Zasłużony dla Światowego Związku Żołnierzy AK kilku osobom w tym naszym kolegom: W. Wielgusowi, P. Kawęckiemu i G. Ptasznikowi.