77 Rocznica Pacyfikacji Borowa, 2 lutego

77 Rocznica Pacyfikacji Borowa, 2 lutego

Tegoroczne uroczystości miały okrojony,  niemalże symboliczny wymiar, spowodowany restrykcjami covidowymi; prawie do ostatnich godzin nie byliśmy pewni czy weźmiemy w nich udział. Obchody rozpoczęły się mszą świętą w kościele pw. św. Andrzeja Apostoła sprawowaną w intencji ofiar pacyfikacji przez ks. Zbgniewa Katę – proboszcza parafii Borów.  W eucharystii, w porównaniu do lat poprzednich, uczestniczyła ograniczona ilość osób. Delegacje stowarzyszeń i władz samorządowych były mniej liczne i było ich mniej. Część osób z konieczności, pomimo chłodu, zmuszona była słuchać mszy św. stojąc na zewnątrz. Rekonstruktorów reprezentowały: poczet sztandarowy stowarzyszenia 14 Pułk Ułanów Jazłowieckich z Gorzyc, oraz 7 osobowa reprezentacja naszej Grupy, z dowódcą M. Wielgusem na czele.

Na borowskim cmentarzu nasza Grupa wystawiła wartę przy pomniku/zbiorowej mogile 806 ofiar pacyfikacji oraz oddaliśmy salwę  honorową na cześć pomordowanych. Ze względu na sytuację epidemiczną związaną z COVID 19, nie zostały wygłoszone uprzednio przygotowane, okolicznościowe wystąpienia przedstawicieli władz i stowarzyszeń. Złożenie wieńców i zapalenie zniczy było ostatnim akordem tegorocznych obchodów. W wydarzeniu uczestniczyli też wysłannicy lokalnych gazet i portali internetowych.

Następnie Łukasz Kowal, d-ca oddziału kawalerii swego imienia, zaprosił  kolegów rekonstruktorów  na polanę kawalerii, do swojego leśnego „bunkra”, gdzie przy ognisku odbył się polowy poczęstunek żołnierski, przygotowany przez kolegów Leszka i Henryka z naszej Grupy. Tam spotkaliśmy pana Kowala seniora , który jako 6 letnie dziecko przeżył pacyfikację Borowa – swej rodzinnej miejscowości. Ze szczegółami opowiadał o traumie i grozie tamtych dni, o cudem ocalonym życiu, mroźnych, lutowych nocach spędzonych w kępach krzaków, a później w naprędce wykutych w zmarzniętej ziemi płytkich jamach. A także o pomocy udzielanej przez partyzantów, o głodzie, poniewierce, utracie dobytku i inwentarza, o ludziach pędzonych na śmierć przez Niemców . Mówił też o pochówkach zwęglonych szczątków ofiar;  jak i o wielkiej daninie krwi szeregowych czerwonoarmistów poniesionej podczas  próby  sforsowania Wisły z marszu, o późniejszym panoszeniu się Sowietów w spalonej wsi i ich bezdusznym traktowaniu ocalałych z pożogi ludzi.

W drodze powrotnej odwiedziliśmy urokliwe zakątki w Lasach Janowskich, m. in. krainę wielkich stawów, śródleśne wioski zredukowane przez Niemców do niewielkich osad (a właściwie do małych skupisk budynków). Byliśmy też w gospodarstwie agroturystycznym zaprzyjaźnionego z Grupą p. Waldemara, gdzie w myśliwskiej altanie przygotował dla nas poczęstunek z grilla. Późnym popołudniem powróciliśmy do domów. Transport  na uroczystości  zafundował Grupie pan Henryk z Zakrzówka, przyjaciel i dobroczyńca naszego stowarzyszenia.

 

Zdjęcia pochodzą z Facebook’owego profilu Starosty Kraśnickiego p. Andrzeja Rolla