SZLAK BOJOWY ZGRUPOWANIA PUŁKOWNIKA ZIELENIEWSKIEGO – CZĘŚĆ 2

POWSTANIE  ZGRUPOWANIA

Do pierwszego spotkania pułkowników: Koca, Płonki, Filipkowskiego i ppłk. Horaka doszło ok. 25 września w Wierzbicy koło Krasnegostawu. W dniu następnym napierane przez Sowietów wojska polskie wycofały się w rejon Żółkiewka – Bychawa – Wysokie – Sobieska Wola. Pierwsze duże opady deszczu we wrześniu zatrzymały sowieckie czołgi i ciężarówki, co dało chwilowy oddech WP. Do kolejnej narady doszło 27 września w byłym dworze rodziny Sobieskich w Sobieskiej Woli, wynikiem czego formalnie zawiązała się Grupa Czterech Pułkowników. W trakcie rozmów doszło do sporów pomiędzy dowódcami co do dalszych kroków. Początkowo dowództwo nad zgrupowaniem miał objąć płk. Koc, ostatecznie jednak objął je płk. Zieleniewski ze względu na autorytet jakim się cieszył jeszcze w okresie międzywojennym. Dokonano przeglądu broni, wyposażenia i taborów. Część zbędnych wozów, ekwipunku i koni pozostawiono w miejscu koncentracji.

Celem Zgrupowania płk. Zieleniewskiego było wykonanie dyrektywy ogólnej naczelnego wodza nakazującej przebijanie się w kierunku granicy węgierskiej. Zadanie to było wtedy już niewykonalne, z czego dowódcy zdawali sobie sprawę doskonale. Liczono jednak na łut szczęścia i optymistycznie zakładano, że części wojsk uda się przebić. Porzucono pomysł marszu z pomocą walczącej  Warszawie bowiem toczyły się już pertraktacje kapitulacyjne i stolica padła w dniu kiedy Zgrupowanie zmierzało w kierunku południowo-wschodnim. Jeszcze przed świtem 28 września, w strugach deszczu nastąpił wymarsz wielkiego Zgrupowania. Wyruszono w trzech kolumnach, wszystkimi  dostępnymi drogami  w kierunku na Lasy Janowskie, wykorzystując pas terenu ok. 25 kilometrowej szerokości, rozdzielający wycofujący się Wermacht od napływającej na te tereny sowieckiej Armii Czerwonej, która wkraczała do Polski na mocy postanowień tajnego protokołu do paktu Ribbentrop- Mołotow.

Pierwszy dzień marszu przebiegł spokojnie, maszerujące w deszczu kolumny osiągnęły zamierzone rejony. Kolumna dowodzona przez płk. Koca zanocowała w Zakrzówku, Studziankach i najbliżej położonych przysiółkach. Sam dowódca nocował w Studziankach w chałupie gospodarza o nazwisku Kozyra. Co ciekawe po drodze w okolicznych wsiach powołano pod broń kilku rezerwistów  mających powołania do Garnizonu w Kowlu na późniejszy termin. Pułkownik Koc zabrał bowiem ze sobą plany mobilizacyjne. Fakt ten dowodzi, że zakładano powodzenie przedsięwzięcia. W Studziankach wszystkie gospodynie samorzutnie  rozpaliły w piecach i upiekły chleb dla wojska. Zapach świeżego pieczywa roznosił się z wiatrem na kilka kilometrów. Pozostałe dwie kolumny stanęły na nocleg w miejscowościach Chrzanów, Łada i okolicy oraz Godziszowie i okolicy.

BITWA POD SZASTARKĄ 29.09.1939

Dzień następny 29 września nie był już tak spokojny, maszerujące kolumny natknęły się na cofające się spod Lwowa oddziały VII niemieckiego Korpusu gen. Rittera von Schoberta. Do pierwszego starcia w tym dniu doszło jeszcze o porannym zmroku, w miejscowości Szastarka. Jako pierwsi dotarli tam ułani z 1 Pułku Szwoleżerów i 7 Pułku Ułanów Lubelskich, którzy wyruszyli przed świtem z Zakrzówka. Otrzymali od płk. Koca zadanie zdobycia paliwa do samochodów i wysadzenia zbiorników, aby wróg nie mógł z nich korzystać. W Szastarce znajdowało się lotnisko polowe i potężne betonowe zbiorniki z benzyną lotniczą, wybudowane w ramach COP- u tuż przed wybuchem wojny. Lądowały tam polskie samoloty do czasu kiedy cofająca się Armia Lublin zniszczyła pompy do czerpania paliwa. Kiedy tereny te zajęli Niemcy, po opuszczenia Kraśnika przez wojska polskie, cennej zdobyczy pilnowały oddziały niemieckie wydzielone z garnizonu okupującego Kraśnik. I to właśnie z tymi oddziałami starli się polscy ułani. Kawalerzyści  skrycie podciągnęli dwa boforsy i przez 3 godziny niszczyli sukcesywnie niemieckie pojazdy zgromadzone na stacji kolejowej. Około godziny dziewiątej rano, kiedy Niemcy nieco ochłonęli z zaskoczenia i dostali silne posiłki, zaczęli stawiać bardziej zorganizowany opór.

Pojawił się niemiecki samolot rozpoznawczy, który namierzył polskie pozycje. Wkrótce potem odezwała się nieprzyjacielska artyleria powodując pewne szkody w  szeregach  naszych wojsk. Wówczas już, pozycje do walki zajęła polska piechota, sukcesywnie nadciągająca na pole bitwy, luzując tym samym kawalerię, która wraz z kompanią kolarzy odeszła na Janów Lubelski. Piechota z jednej strony blokowała ruchy niemieckich wojsk, z drugiej zaś sukcesywnie wypierała Niemców z kolejnych miejscowości. Zażarte walki prowadzone były na bliskiej odległości, dochodziło do starć wręcz. Z czasem artyleria niemiecka zaczęła co raz lepiej wstrzeliwać się w pozycje polskie, powodując coraz większe straty w szeregach naszych wojsk. Nad polem walki krążył  niemiecki samolot rozpoznawczy, który korygował ogień artylerii. Obszar objęty walkami patrolował tez sowiecki samolot rozpoznawczy. Bitwa trwała do zmroku, a jej początek był preludium do większej, która rozgorzała przed południem w sąsiedniej Polichnie.

BITWA POD DZWOLĄ 29.09.1939

Druga duża bitwa, licząc w kolejności chronologicznej, rozegrała  się w tym dniu (29 wrzesień) na terenie Dzwoli, Kocudzy, Krzemienia, Konstantowa i Zofianki – miejscowości położonych wzdłuż drogi Frampol – Janów. Swoim zasięgiem obejmowała ponad 8 kilometrów długości. Stoczyli ją żołnierze Grupy „Chełm” płk. Płonki, z dywizjonem ppanc. „Kondor” ze składu 27 Szwabskiej DP, który stanowił tylną straż niemieckiego VII Korpusu Armijnego. Grupa „Chełm” wyruszyła o świcie z rejonu Chrzanów – Goraj. Po drodze wcielono w szeregi  wielu rozbitków z Frontu Północnego, wracających do domów po kapitulacji pod Tereszpolem. Rankiem szpice polskie namierzyły na dojeździe i w samej miejscowości Dzwola, stojącą kilku kilometrowej długości kolumnę niemieckich pojazdów. Oddziały polskie skrycie zajęły pozycje wyjściowe do ataku. Bitwa rozpoczęła się o godzinie 8:30 gwałtownym atakiem polskiej artylerii i CKM-ów na stłoczone niemieckie oddziały. Po pewnym czasie do walki włączyły się polskie czołgi rozpoznawcze. Pierścień okrążenia wokół Niemców zacieśniał się. Aby zyskać na czasie  Niemcy dwukrotnie wysyłali parlamentariuszy z propozycją pozwolenia im na odejście z bronią, spodziewali się bowiem odsieczy z Kraśnika, którą zawezwali drogą radiową. Kiedy oddziały polskie podeszły bliżej, okazało się, że Niemcy wystawili polskich jeńców z Frontu Północnego, których wiedli ze sobą jako żywe tarcze, niektórzy z nich byli ranni. W godzinach popołudniowych lotnictwo niemieckie dokonało nieudanego zrzutu amunicji walczącym wojskom.

Walki trwały do późnych godzin popołudniowych i zakończyły się całkowitą klęską Niemców. Zniszczone zostały wszystkie niemieckie pojazdy, do niewoli dostało się 400 żołnierzy, kilkudziesięciu poległo. Zaraz po bitwie oddziały polskie odeszły w Lasy Janowskie, prawdopodobnie w miejscu bitwy pozostały  oddziały tyłowe, które  trzymały kilkukilometrowej szerokości pas ziemi w oczekiwaniu na oddziały płk. Koca. 30 września rano, na widok wkraczających czerwonoarmistów  Wojsko Polskie odeszło na Momoty. Jeńcy niemieccy zostali  wypuszczeni,  przejęli ich  nadciagający  Sowieci i odprowadzili pod eskortą 6 czołgów do Janowa. Straty polskie szacowane są na 41 poległych, głównie podchorążych z Modlina. W wyniku walk powstał wielki pożar zabudowy Dzwoli. Tereny te stały się teatrem kolejnych walk w dniach  następnych.

BITWA POD POLICHNĄ 29.09.1939

Jak wcześniej wspomniano,  bezpośrednią przyczyną  bitwy pod Polichną była bitwa pod Dzwolą. Zaatakowani w Dzwoli Niemcy wezwali  pomoc, w konsekwencji czego znajdujący się w Kraśniku sztab VII Korpusu od razu wysłał  posiłki osaczonym podkomendnym. Samochodami i taborami konnymi wyekspediowano cztery bataliony z artylerią. Tradycyjnie, jako żywe tarcze  Niemcy zabrali ze sobą grupę polskich jeńców. Niemiecka kolumna została zauważona w Polichnie około godziny 10:00, przez idące  tędy na Janów oddziały polskie z Grupy Kowel, a konkretnie przez oddziały dowodzone przez ppłk. Aleksandra Kiszkowskiego. Skrycie przygotowano zasadzkę; niczego niespodziewający się Niemcy zostali gwałtownie zaatakowani ogniem broni maszynowej. Po krótkim czasie do walki włączyła się polska artyleria. Sukcesywnie nadciągały kolejne oddziały polskie idące równoległymi drogami. Odsiecz niemiecka dla oddziałów walczących w Dzwoli została rozproszona i w dużej części zniszczona. Po jakimś czasie Niemcy trochę uporządkowali szyki i zaczęli się ostrzeliwać. Z pomocą przyszła im artyleria. Bitwa toczyła się na długości 9 kilometrów wzdłuż drogi Kraśnik – Janów, obejmowała kilka wsi,  okoliczne pola i lasy. Wielokrotnie dochodziło do walk na bagnety. Kiedy wydawało się, że wróg został pobity i wojska polskie będą mogły przejść  drogą na Janów, gen. von Schobert przysłał na odsiecz kolejny pułk, który z marszu  wszedł  do walki. Sytuacja powtórzyła się, Niemcy dostali się pod silny ogień i ulegli rozproszeniu. Zapadał  zmrok, bitwa powoli zaczęła wygasać . Ze względu na wzmocnienie sił niemieckich nie było już szans  na przebicie się przez drogę i marsz na Janów. W zaistniałej sytuacji sztab płk. Zieleniewskiego podjął decyzję o odejściu w kierunku na Godziszów.

Już po  zmroku oddziały polskie odmaszerowały w rejon Majdan Obleszcze – Wierzchowiska – Pasieka, zabierając ze sobą kolumnę niemieckich jeńców schwytanych w bitwie.  Noc spędzono głównie w terenie leśnym. Niemcy utraciwszy w walce środki transportu na piechotę poszli do Kraśnika, uprzednio podpalając wieś i zabierając ze sobą kilkudziesięciu cywilnych zakładników z Polichny i okolicznych wsi, których po drodze  rozstrzelali, mszcząc się ślepo w ten sposób za poniesione straty. Walki były bardzo intensywne, spowodowały duże zniszczenia  w zabudowie objętych walkami wsi i w infrastrukturze drogowej. Straty po obu stronach nie są dokładnie znane. Po stronie niemieckiej były znaczne. Po stronie polskiej poległo  ponad 20 żołnierzy.

BITWA O JANÓW LUBELSKI 29.09.1939

Tego dnia  w mieście znajdowały się oddziały tyłowe niemieckiej 27 Dywizji Piechoty, szacowane na  trzy kompanie, do tego nieduży oddział SS, duża liczba pojazdów samochodowych i opancerzonych. Pod miasto podeszła, idąca z Godziszowa Grupa płk. Filipkowskiego. Po rozpoznaniu przeciwnika ustawiono oddziały na pozycjach wyjściowych do ataku na miasto. W tym momencie, do Janowa dotarli podążający z Szastarki, po stoczonej tam porannej bitwie – kawalerzyści 7 Pułku Ułanów i  1 Pułku Szwoleżerów, oraz kompania kolarzy z nadwyżek 20 Pułku Piechoty. Nagłe pojawienie się ok. 400 osobowej grupy ułanów spowodowało zmianę planów. Uzgodniono, że kawaleria wykorzystując element zaskoczenia, dokona gwałtownego ataku na biwakujących na ulicach miasta Niemców. Tak też się stało; masy rozpędzonych jeźdźców taranem przewaliły się przez główną ulicę spalonego i zburzonego w 90% miasta. Niektóre domy jeszcze się dopalały po ostatniej fali nalotów z 15 września. Rozgorzała gwałtowna walka. Ułani szablami masakrowali oszalałych w panice żołnierzy Wermachtu. Dochodziło do dantejskich scen.  Było to jedyna w całej kampanii wrześniowej zaplanowana szarża, w dodatku zakończona pełnym sukcesem. Wielka szkoda, że historia ta jest całkowicie nieznana poza rejonem janowskim

Po przewaleniu się przez miasto mas jazdy, do walki weszła piechota, która sukcesywnie wykurzała z ruin i nielicznych ocalałych budynków broniących się rozpaczliwie Niemców. Do tego celu użyto artylerii własnej i zdobycznej. I tutaj nie obyło się bez tego, aby Niemcy nie wystawili żywych tarcz, tym razem z ludności cywilnej. Niemcy drogo zapłacili za ten haniebny wyczyn – od tego momentu żołnierze polscy nie brali już jeńców. Bitwa rozpoczęła się około godziny 11:00 i trwała do późnych godzin popołudniowych. Walki miały niezwykle gwałtowny, zacięty i krwawy przebieg, miasto zostało całkowicie wyzwolone. Poległo około 150 Niemców, wielu zostało rannych, kilkudziesięciu wzięto do niewoli, resztki rozpierzchły się po polach, lub zbiegły w kierunku Modliborzyc. Tam nadziali się na wysunięte czołówki lewego skrzydła Grupy Kowel – walczącej pod Polichną. Na miejscu doszło do walki, były ofiary po obu stronach. Większość Niemców dostała się do niewoli. W Janowie zginęło  i zmarło z ran 59 żołnierzy polskich, w tym 5 oficerów. Był wśród nich ppłk. rez. Tadeusz Lechnicki –oficer sztabowy Zgrupowania poległy przy wykurzaniu Niemców z budynku więzienia, a także por. Pietraszko, por. Brzozowski, ppor. Sitarz (d-ca kompanii kolarzy) i ppor. Jan Sztejnbis. W trakcie walk nad Janowem krążył sowiecki samolot zwiadowczy. Tu i ówdzie pojawiają się informacje, że liczba 59 poległych Polaków w Janowie, zawiera również  poległych w dniu następnym, w bitwie umownie  zwanej – bitwą pod Godziszowem. Być może jest tak dlatego, że nigdzie nie ma  grobów zabitych w tej bitwie. Podejrzewa się, że  mogiły  poległych pod Godziszowem  zostały zniszczone w latach 50, wraz z likwidacją cmentarza w Białej. Zagadkę tę warto rozwikłać.

Jeszcze w trakcie bitwy oddziały, które wyszły z walki lub nie brały w niej udziału, formowały  kolumny marszowe i przez oswobodzone miasto ruszały w kierunku Momot Górnych. W mieście pozostały: 2 i 7 kompanie 77 Pułku Piechoty oraz inne pododdziały z Grup „Niemen” i „Brześć”, które odwiozły rannych do szpitali i zajęły się pochowaniem zabitych. Trzymały miasto do rana następnego dnia w nadziei, że pojawią się tu wyczekiwane oddziały płk. Koca, zatrzymane w walce pod Polichną i Szastarką. Niestety stało się inaczej, wcześniej od Grupy Kowel w mieście pojawiły się wysłane z Kraśnika na samochodach posiłki niemieckie. Niemcy mocno zaniepokojeni o los swych żołnierzy, z którymi od doby nie mieli kontaktu, jeszcze w nocy z 29 na 30 września  zaczęli organizować  kolejną odsiecz, ściągając  zza Wisły środki transportowe i dodatkowych żołnierzy. Odsiecz wyruszyła  jeszcze w nocy. Do Janowa dotarli rano 30 września, wskutek czego  polscy żołnierze  zmuszeni zostali do odejścia na Momoty, podążając za siłami głównymi.

Taki stan  miał brzemienne skutki dla Grupy Kowel. Po wejściu do miasta Niemcy od razu  zaczęli rozstrzeliwać  ludność cywilną w odwecie za poniesioną klęskę. Do odległej o kilkanaście kilometrów Dzwoli nie odważyli się wkroczyć. Ustawili armaty i na ślepo ostrzelali wieś powodując dodatkowe zniszczenia. Wkrótce po Niemcach do Janowa od wschodu wjechały sowieckie czołgi , a  przed wieczorem przyprowadzili w  eskorcie uwolnionych niemieckich  jeńców, wziętych do niewoli w Dzwoli przez żołnierzy płk. Płonki. W zniszczonym mieście odbyła się wspólna sowiecko – niemiecka narada wojenna, na której omawiano sposoby unicestwienia Zgrupowania płk. Zieleniewskiego. Co ciekawe, to czerwonoarmiści byli stroną bardziej aktywną w dążeniu do urzeczywistnienia tego celu…

BITWA POD GODZISZOWEM (DRUGA BITWA O JANÓW LUBELSKI) 30.09.1939

Zmęczone całodzienną walką w deszczu  i noclegiem w lesie  oddziały polskie,  biwakujące w  rejonie Majdanu Obleszcze, rankiem 30 września  podjęły marsz na Janów, nieco okrężną drogą przez Godziszów, Andrzejów, Wólkę Ratajską i Białą. Na wysokości Godziszowa czołówki polskie zostały gwałtownie zaatakowane  przez  przybyły z Kraśnika pułk z 27 Szwabskiej DP, który przewidując kierunek marszu naszych wojsk urządził zasadzkę. Przewagę  Niemcom dawał  transport samochodowy, wprawdzie obie grupy, polska i niemiecka wyruszyły jednocześnie, to nim polska kolumna doszła do Godziszowa (kilkanaście km.), Niemcy  dotarli z Kraśnika do Janowa, i zdążyli zająć pozycje pod Godziszowem. Wywiązała się gwałtowna walka z użyciem artylerii przez obie strony. Niemcy przekonani o łatwym sukcesie ryzykownie atakowali. Wykorzystały to tyłowe oddziały polskie   podchodzące na pole walki i skrycie wykonały manewr oskrzydlający, wychodząc na głębokie tyły wojsk niemieckich. Do niewoli wzięto około 300 Niemców. Pozostali w panice uciekli do Janowa. Bitwa toczyła się na przestrzeni  kilkunastu kilometrów i objęła kilka wsi – od Godziszowa po rogatki Janowa i duże połacie pól uprawnych.  Zbliżał się wieczór i nie było już czasu  na ponowne zdobywanie  miasta, w którym znajdowali się Niemcy i Sowieci. Niemcy jeszcze tego dnia z ulgą wycofali się do Kraśnika, ustępując miejsca Sowietom, których czołówki przebywały w mieście już od południa. Czerwonoarmiści byli w zdecydowanej większości narodowości ukraińskiej, wywodzili się z kołchozów z terenów Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Rad. Po wygaśnięciu walk sztab płk. Koca podjął decyzję o obejściu Janowa przez Krzemień, idąc po śladach Grupy „Chełm”, która przechodziła tą drogą poprzedniego dnia. Niestety nie wiedzieli, że droga ta jest już odcięta.

BITWA Z SOWIETAMI POD KRZEMIENIEM – DZWOLĄ – KOCUDZĄ  30.09. – 1.10.1939

Po pobiciu Niemców pod Janowem, oddziały Grupy „Kowel” maszerowały w zwartych kolumnach chcąc jak  szybciej pokonać wyznaczony odcinek. 30 września około godziny ósmej wieczorem w Krzemieniu zostały zaatakowane przez Sowietów, którzy zamknęli ostatnią drogę na Lasy Janowskie. Bitwa z każdą chwilą przybierała na gwałtowności, bowiem do walki wchodziły kolejne oddziały polskie. Zaciekłość i determinacja wojsk polskich była ogromna, co doprowadziło do dalekiego odrzucenia czerwonoarmistów. Walki z użyciem artylerii i czołgów trwały całą noc. W wyrąbaną lukę szybko weszły polskie kolumny i pomyślnie zaczęły przechodzić w kierunku Momot. Po  przebiciu się  około 2\3 sił Grupy „Kowel”, nastąpił gwałtowny kontratak sowiecki przy użyciu czołgów na tyłowe oddziały płk. Koca.  Bitwa weszła w kolejn, jeszcze  bardziej gwałtowny etap, trwała przez całą noc i do południa 1 października. Większości  odciętych oddziałów  polskich udało się przebić, część dostała się do niewoli lub wycofała się różnymi drogami na Chrzanów, Godziszów, Majdan Obleszcze i dalej na Batorz,  Aleksandrówkę, Studzianki, Zakrzówek, gdzie oddziały te rozbroiły się. Żołnierze i oficerowie  przebrawszy się w cywilne ubrania podjęli ryzyko powrotu do domów, lub rozpoczęli podróż do Francji. Po drodze część dostała się do niewoli niemieckiej lub sowieckiej.

Koniec części drugiej

——

Źródła:

Grupa Pułkownika Zieleniewskiego, Tomasz Bordzań, Biłgoraj 2004.

Gawędy Legionowe. 3 Dywizja Piechoty We Francji, Tadeusz Zieleniewski, Warszawa 2006.

Wrzesień 1939. Polscy Sprawcy Klęski, Andrzej Ceglarski. Bellona 2021.

Wspomnienia: A. Derbicha, Ryszki,

Tekst anonimowego autora przygotowany na uroczystości w Dzwoli w 2019 roku.

Źródła Internetowe:

Działania Grupy „Kowel” we wrześniu 1939 roku w relacji ppłk. dypl. Franciszka Pokornego, Dariusz Faszcza, Franciszek Pokorny. Przegląd Historyczno – Wojskowy 12, 2011

Relacje: Mirosława Wielgusa, Andrzeja Babicza, Zygmunta Kozyry, Wojciecha Wereskiego, Antoniego Siembidy, Marka Kamińskiego, Tomasza Żuławskiego, Wiesława Gzika, Janusza Szczerpakowskiego, Jana Nieściura,